Wreszcie udało mi się zrobić fotki mojej nowej chuście, już w niej biegałam do pracy, a zdjęć nie było.
Pierwsze blaski słońca i się udało, leciałam do domu z pracy z ozorem na brodzie i zamiast zaserwować obiad rodzinie zamknęłam się z Zosią w pracowni i usilnie próbowałam obfocić "pajęczynę":)
Rozłożyła się "gwiazda" na kanapie i czuła się wyśmienicie, ale koniec leniuchowania, do roboty:)):
Zosia troszeczkę się zastała w pozowaniu, ale udało się ją rozkręcić:
I poleciało z górki, a raczej z przodu:
Z tyłu nawet nieźle:
A to było lekkie szaleństwo Zosi:).
Chciałabym się także pochwalić urobkiem w "Czerwonym domku" za miesiąc październik:
W listopadzie będzie tego troszeczkę więcej, ale do końca i tak jeszcze daleko, za mną dopiero 2 kartki, zaczęte 4, a 12 nietkiętych, ale za to w między czasie ciągle powstaje coś nowego:).
Teraz coś dla moli książkowych:
Czy szczęście można poprawić? Raczej mu pomóc wskoczyć na właściwe tory:).
Nie znamy dnia ani godziny, dzisiaj tu, jutro tysiące kilometrów dalej, no bez przesady zabrało to głównej bohaterce kilka długich tygodni:). Wspaniałe podejście do kultury wschodu, o której tak mało wiemy. Czekam na kolejną część:).
Nie przepadam za kryminałami, ale to raczej thriller psychologiczny.
Koniec przyjemności, wygasło mi w piecu (PM w pracy), więc lecę popracować szuflą:)).
Pozdrawiam Wszystkich jesiennie i cieplutko:).
Małgosia.